Znalazłam dzisiaj tę stronę. Autorka chce do 2011 roku zebrać rysunki miliona żyraf :-) Technika dowolna, byle – nie komputerowo. Podoba mi się ten pomysł, a jakże.
sobota, 22 sierpnia 2009
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
Podróże na papierze
Nie mam natury włóczęgi. Nie ciągnie wilka do lasu, a właściwie – w puszcze, pustynie, Himalaje, mrozy czy upały. Ale – od pewnego czasu z przyjemnością sięgam do literatury podróżniczej, książek drogi.
Zaczęłam od Cejrowskiego – mówcie, co chcecie, ale go uwielbiam. I za poglądy (a niech sobie ma kontrowersyjne, wszak nie muszę się z nimi zgadzać!), i za pasję życia i poznawania świata, i za sposób przekazywania wiedzy, i za sposób pisania. Obywatel WC jest niepowtarzalny, koniec, kropka.
Tak więc jego Gringo wśród dzikich plemion i Rio Anakonda połknęłam jednym haustem, szeroko otwartymi oczami chłonąc fotografie. Mnóstwo szczegółów, pikanterii, niepowtarzalnego humoru, cynizmu, autoironii (no powiedzcie – ilu znacie autorów, którzy podchodzą z takim dystansem do siebie, co???). Jest Cejrowski, a potem – długo, długo nikt.
Kolejną książką, już w zupełnie innym stylu byli Ikowie, ludzie gór. Ich historię spisał Colin Turnbull, Anglik, podróżnik, etnograf. Szalenie ciekawa rzecz, gdyż – Ikowie to plemię afrykańskie dość specyficzne – pozbawione niemalże, wskutek niebywale trudnych warunków istnienia, wszelkich cech ludzkich. Obca im empatia, uczciwość, miłość (czy nawet – zwykłe lubienie kogoś. Z tym, że Ikowie nie – nie lubią. Oni nie mają uczuć typowo ludzkich, może jedynie – złośliwość). Żyją na zasadzie “Kali ukraść krowę – dobrze, Kalemu ukraść krowę – źle”. Żyją sami dla siebie, inni – są przydatni czasem po to, by pomóc w polowaniu. Czasem oznacza w tym miejscu BARDZO rzadko. Prawie nigdy. Jedynie wówczas, gdy w trakcie zdobywania żarcia człowiek natknie się na drugiego człowieka, a nie ma możliwości zwiania ze zdobyczą. Książka wydana w latach ‘80, styl pisania średni, ale informacje – cenne.
Aktualnie dorwałam (czytaj: wydałam resztkę pieniędzy) na Syberię Jacka Pałkiewicza. Piękne wydanie, z również świetnymi zdjęciami, rzecz traktuje o wyprawie w latach ‘80 międzynarodowej ekipy (ot, taka wieża Babel) na tytułową Syberię. Na razie, póki nie przeczytam całej książki, napiszę tyle: świetny język, rzeczowy, ale niezbyt oschły i specyficzna atmosfera przełomów politycznych w Europie.
W kolejce czeka Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę Robb’a Maciąga. Jednym słowem – wpadłam. Jak śliwka w kompot w podróże :-)
czwartek, 13 sierpnia 2009
piątek, 7 sierpnia 2009
Lekcja filozofii
I to nie byle jaka. Z naprawdę wielką przyjemnością przedstawiam książkę, która została napisana przez kolegę ze szkolnych lat :) Nie mogłam więc odmówić sobie tej radości napisania notki.
Nie znam zawartości – i pewnie prócz samego autora niewiele osób ją zna, gdyż pozycja ukaże się 10 sierpnia w salonach empik. Ale – o ile na takiej podstawie można ocenić książkę – szalenie podoba mi się okładka i, jakoś tak przez skórę czuję – zawartość też będzie przyjemna.
A teraz – Panie i Panowie – Łukasz Henel i…
Do sklepów marsz! :-)
środa, 5 sierpnia 2009
wtorek, 4 sierpnia 2009
Powidła śliwkowe…
…nieco inaczej :-)
Potrzebne są:
- 2 i 1/2 kg śliwek
- 1 kg cukru
- 20 dag kakao
- 2 cukry wanilinowe
Śliwki brutalnie pozbawić pestek, które wyrzucamy w cholerę. Niezjadliwe. Owoce wrzucamy w duży gar i rozdyźdujemy – można przekręcić przez maszynkę, można potraktować blenderem, a można iść na łatwiznę i rozgnieść je ręcznie. Co też uczyniłam – ręce w sagan i wyżywamy się, aż śliwki nie będą przypominały samych siebie.
Dodajemy cukier zwykły, Mieszamy i na ogień – najpierw pod pokrywkę, ale jak tylko zaczną bulgotać – pokrywę ściągamy i gotujemy masę na wolnym ogniu, niewielkim. I tak przez 2 godziny. Co jakiś czas bierzemy drewnianą łychę w rękę i mieszamy. Pojawiające się szumowiny staramy się ściągnąć, aczkolwiek niech się to nie stanie sensem naszej roboty ;)
2 godziny upłynęły, więc dorzucamy kakao i cukier wanilinowy, mieszamy – i tu najłatwiej jest jednak użyć blendera, bo tego kakao jest sporo i… mnie osobiście cholera brała, jak zaczęłam ustrojstwo mieszać łychą.
Wymieszane? No to jeszcze na 3-5 minut na ogień, a potem gorące nakładamy do słoików, porządnie zakręcamy i do góry dnem stawiamy. Niech się zassie na zdrowie.
Potem tylko zatrudniamy ochroniarza, by pilnował przed rodziną skarbu – dziwnym trafem owa mikstura ma tendencję do szybkiego znikania ze słoików…
Smacznego!
niedziela, 2 sierpnia 2009
GIMPowania ciąg dalszy
Tworzenie ramki.
Jednym z elementów zestawu do scrapowania może być ramka. Prosta do zrobienia, a na pewno efektowna. Ja pracuję namiętnie z siatką, dlatego widać na fotkach linie.
1. Tworzymy nowy dokument 1000x1000 pixeli, przeźroczysty. Jeśli chcemy ramkę prostokątną, tworzymy obraz prostokątny.
2. Wybieramy edytor zaznaczania prostokątnego (lub eliptycznego, wg uznania). Tworzymy zaznaczanie na prawie całym obrazie, koniecznie na środku.
3. Po zaznaczeniu wybieramy górne menu – zaznaczanie – zaokrąglanie:
4. Klikamy, wyskoczy okienko Script-Fu, powinno automatycznie być ustawione na 50, jest to po prostu siła zaokrąglenia rogów. Ustawiacie dowolnie, ja nie zmieniłam:
5. Kilkacie OK i tworzą się zaokrąglenia – ciągle na tym zaznaczaniu:
6. Wylewacie kubełek koloru:
7. W środku ramki powtarzacie operację zaznaczenia, zaokrąglenia:
8. Naciskacie Ctrl+Z, czyli – wycinamy środek:
9. Po usunięciu siatki ramka wygląda tak:
10. Smutna i pusta. Wypadałoby ją ożywić. Proponuję więc zabawę filtrami. Nie opiszę każdego, ponieważ – tu macie pole do popisu. Jest ich wiele, każdy można ustawiać rozmaicie, trzeba się pobawić. Poniżej tylko kilka przykładów. Zastosowałam nakładanie na płótno, kubizm i zabawę pędzlami. Milion możliwości przed Wami.
Najpierw można pobawić się pędzlami, a potem zastosować jakieś filtry.
Po zabawie ramkę zapisujecie oczywiście jako obraz png.