środa, 25 listopada 2009

Jak powiedziałam Lubemu o… I dlaczego znikłam na czas jakiś.

A było to tak:

W okolicach naszego ślubu zaczęłam zasypiać. Robiąc się na bóstwo u kosmetyczki i fryzjera co chwilę dramatycznie otwierałam paszczę. Również w tym ważnym dniu.Werwy pełna byłam, a jakże, tylko ta senność…

Jako małżonka już wróciłam do pracy. Po czym w trakcie długiej przerwy któregoś dnia nastąpiło clou wydarzeń: w pokoju nauczycielskim, przy stole pełnym ludzi – przysnęło mi się.

Energicznie pogoniona przez koleżanki (Aga – o Tobie mowa :D ) pogoniłam z kolei ja – Lubego do apteki. A niech dla świętego spokoju test zakupi, niech się baby odczepią, ja chcę spać!

________________________________________________________

Dotarłam do domu, Luby bez szemrania teścik podał, rzuciłam torbę w kąt, poszłam zrobić, co należało…

Z łazienki po minucie dobiegł ryk:

- Teeeeeeeeeeeee! W ciąży jesteeeeeeeeem!

Jak widać, romantyzm w moim wykonaniu wychodzi słabo :] Za to oryginalna byłam z pewnością – no która może się pochwalić takim sposobem przekazania wiadomości, że rodzina się powiększy? ;-)

Zresztą, oddając sprawiedliwość Lubemu – też zareagował pięknie: jedząc zupę spojrzał, rzekł:

- To fajnie.

I jadł dalej :D

________________________________________________________

A teraz brzucho rośnie, 16 tydzień tak se rośnie. I dobrze. Luby reaguje prawidłowo, uparcie twierdząc, że Kosmita to On (ja tam twierdzę, że Ona – założyliśmy się o stówę :] ), sam Kosmita grzeczny jest, mamuni kłopotów w postaci całodobowych atrakcji nie przysparzając.

Za to atrakcyjnie na zdjęciach wychodzi. A właściwie jego stopa…

kosmita_13_tydzien_stopa

________________________________________________________

I właśnie dlatego tak se znikłam. Pozdrawiam serdecznie tych, co to dali radę doczytać do końca :-)