Choć mam urlop, odpoczywam,
mój telefon się urywa.
Robią w pracy dużo krzyku,
bo kontrolę mają NIK-u.
A ja sobie dziergam żwawo
... oczko lewe, oczko prawe...
Mnie nie wkurzy żadną sprawą
stary diabeł nawet.
Mąż się uwziął i narzeka,
że od rana głodny czeka,
lecz wam powiem w tajemnicy,
że nie będzie jajecznicy.
Bo ja sobie dziergam z wdziękiem
... oczko lewe, nitkę zwiąż...
Mnie nie wzruszy swoim jękiem
rozpieszczony mąż.
Pies łapami w drzwi kołacze,
w pisk uderza, prawie płacze.
Ma potrzeby i to spore,
ale kiepską wybrał porę.
Bo ja sobie dziergam dzielnie
... oczko narzuć, oczko zbierz...
Niech nie ćwiczy mnie bezczelnie
despotyczny zwierz.
Mąż postawił coś na gazie
i, wychodząc, rzekł: Na razie.
Z nieodległej kuchni głębi
swąd się niesie, dym sie kłębi,
a ja sobie...
……………Autorką tego uroczego wiersza jest pani Bożena Kozak, utwór zaprezentowany został w miesięczniku Rozrywka Jolki nr 7 w 2008r., a znalazłam go oczywiście – na forum Maranty. Uzależnienie, czy co…? Ale rzecz piękna, prawda? :-)