Dziecię kopie. Intensywnie dość, aczkolwiek grzeczne jest, bo kopniaki nie bolą.
Dzisiaj szaleje ze wzmożoną energią, widać, jak na brzuchu pokazuje się w różnych miejscach górka.
Po którymś razie wołam małża, zaaferowana: teeee, chodź no…! Tatuś przybiega świńskim truchtem, wpatruje się z napięciem w brzuch, czeka i…. nic :] Odchodzi, a w tym momencie na brzuchu wyrasta górka. No to ja znów: teeee, chodź nooooo! Tatuś przybiega po raz kolejny, a brzuch – po raz kolejny siedzi nieruchomo.
I tak od rana Agatka nabija tatusia w butelkę ;-)