Dla pewnej młodej damy, która nosi w brzuchu Ktosia. No i czapy dla Ktosia właśnie. Dla damy również jest czapa, ale nie powiem co mi wyszło po obrobieniu jej. Młoda damo, poproszę o fotkę czapy twej oraz tej 6 dla Ktosia, niebieskiej :)
środa, 29 grudnia 2010
sobota, 25 grudnia 2010
piątek, 24 grudnia 2010
Życzenia
Na parapecie leży samotnie kot. Rudy jest, i stanowi miłą barwną plamę na tle burych, mokrych dachów i czegoś w rodzaju mgły, widocznej za oknem. Całkowicie antyświąteczny obrazek. Ponury landszafcik.
Młoda śpi, a przede mną spakowanie drugiej tury prezentów, ubranie chochinki, umycie schodów w całej kamienicy (słuchawki na uszy i Harry Potterze, witaj!), odkurzenie i umycie kuchennej podłogi, pochowanie schnącego prania, prasowanie na kolację… Czy ktoś ma na zbyciu jakiegoś krasnoludka? :)
Ale nic to, damy radę, a teraz – przyjmijcie najszczersze życzenia:
- oby nadchodzący rok był spokojny, bez nieprzyjemnych zakrętów;
- niech Wasi bliscy będą naprawdę bliskimi;
- praca zawodowa i szkolna niech sprawia satysfakcję, a nie przynosi zgrzyt zębów;
- aby nigdy nie brakło finansów na realizację pasji;
- i by zdrowie nie przeszkadzało w realizowaniu tychże :-)
A teraz zmykam, bo ktoś mnie woła z łóżeczka: eee eeeeeee! Ki diabeł…? ;)
środa, 22 grudnia 2010
Podstawy szydełkowania – cz. III
Ciąg dalszy epopei włóczkowej.
BAWEŁNA i BAWEŁNA Z DODATKIEM– sporo tego. Moja ulubiona to ALMINA (169m/5dag, cudownie gładka, miękka bawełna, świetna na wszelkiego rodzaju bluzeczki ażurowe na wiosnę, na narzutki, czapeczki, spódniczki; jak wieść niesie, niestety producent wycofuje się od nas i włóczkę szlag trafi; jedyny minus produktu – cena, obecnie ok 8zł – bardzo sporo). SONATA z kolei to bawełna z wiskozą, i o ile rzecz wydajna, w świetnych kolorach, miękka (w sensie – nie sztywna, bo sama nić bawełniana twarda dość), o tyle włóczką szydełkuje się dość trudno, gdyż owa bawełniana nić opleciona jest nicią wiskozową i to się lubi rozwarstwiać. Przynajmniej mnie. Muszę uważać, by szydełkiem nabierać całość przędzy. Włóczka w motkach 10dag, długość prawie 300m. O dziwo, producent zaleca ją do przerabiania na drutach, nie szydełkiem. A co można zrobić z tejże? A na przykład bolerko czy bluzkę typu GAD (niestety swojego gada nie sfotografowałam, muszę nadrobić):
Zaczęłam też Sonatą piękną chustę (znaczy się, schemat piękny, nie to, że tak se o swojej piszę :D ), ale rozpoczęta 4 lata temu praca na razie nie doczekała się ukończenia. Wzięłam za małe szydełko i muszę wzór powiększyć, przeliczyć i po prostu nie chce mi się.
Inną bawełnianą przędzą jest SUPREME (125m/10dag), nie przypadła mi do gustu wcale. Owszem, dorwałam piękną czerwień, ale niestety nić jest dość szorstka, bez połysku, który posiada Almina.Jedyną zaletą Supreme była cena, bodajże 6zł, za bawełnę to raczej niewiele. I w sumie zaczęłam coś tak robić, ale tak się zniechęciłam przez tę szorstkość jakąś, że kilka motków leży i czeka na zmiłowanie. Moje, nie Pańskie, rzecz jasna. Może kiedyś się doczeka.
Grubszą siostrą Alminy jest CAMILIA (125m/5dag), opinia ta sama, co o Alminie. Tyle, że raczej z niej nie zrobiłabym spódniczki, natomiast widziałam zrobioną narzutkę, coś w stylu poncho, ślicznie wyszło.
ANGORA – tu doświadczenia maleńkie, za to barwne :) Gdyż albowiem ponieważ angora, którą maltretowałam szydłem, była kolorowa. LINATE się zwała. Popełniłam z tejże kilka rzeczy, i rewelacyjnie robi się nią chusty – próbowałam szydłami od nr 3 do chyba 5,5 lub 5, nie pamiętam już. W każdym razie mimo włosków dobrze chodzi po szydełku, nie haczy się, nie gryzie po palcach, no ogólnie jest dobra do pracy. Na stanie mam chyba 7 motków (wydajna cholera jest, 550m/10dag), każdy w innych kolorach, bo marzy mi się taka potwornie szalona, kolorowa chusta. Kicz jak szlag, i o to mi chodzi :D Poniżej chusta angorowa, i przy okazji sprostowanie, gdyż określiłam ją wcześniej jako moherową. A tu zonk, niestety, nie ma moher-chusty, jest angora-chusta i tym samym brzmienie już nie to, nie to…
Przy okazji pokażę bolerko uczynione z Kalinki, bo chyba wcale go nie pokazałam. Fatałaszek już nie istnieje, bo się zrobił ciut… przyciasny na mnie ;)
sobota, 18 grudnia 2010
Podstawy szydełkowania – cz. II
Kolejna notka, bo taka jedna mnie pogania ;)
Szydełka już mamy? Mamy. No to jeszcze wartało by jakieś nici, czy coś…
Choć polski rynek w porównaniu z zagranicznymi jest, mam wrażenie, dość ubogi we włóczki, to można wśród nich znaleźć coś naprawdę ładnego. Czasem cena powoduje palpitacje serca, a czasem błogość na twarzy naszej. Jednak nie zawsze drogie nici są świetne, a tanie – fatalne.
Co istotne przy doborze włóczki? Na pewno jej przeznaczenie – koniakowskie stringi z czego innego, a szal zimowy z innego. Jeśli dziergamy wg schematu – to raczej trzymamy się albo ścisłych wytycznych co do materiału, ew. kupujemy zamiennik innej firmy patrząc na to, by ów zamiennik był takiej samej długości w motku. Osobiście odradzam kupowanie w miejsce np. bawełny – akrylu czy cienkiej wełny. Każda nić zachowuje się inaczej, taka bawełna rozciąga się słabo, a akryl a i owszem, więc zamiast ślicznej spódniczki możemy mieć obszarpaną kiecę do kostek po kilku praniach. Natomiast czasem schemat podaje konkretną włóczkę konkretnej firmy – niedostępnej na naszym rynku (taka gazetka jest, SWETRY i DAMA W SWETRZE – ciekawe propozycje, ale włóczki niemalże nieosiągalne, ew. bardzo drogie – prawie na pewno poszukamy zamiennika). I tu spokojnie zamieniam bawełnę firmy X, 200m/100dag, na bawełnę firmy Y, 195m/100dag. Nie będę się kłóciła o 5 metrów ;) Ale ogólnie ZAWSZE sprawdzamy, co też banderola nam mówi (a podaje wagę, długość nici w motku, numer partii i serię koloru, jakich drutów i szydełka użyć no i sposób dbania o przędzę).
Co jeszcze – ja lubię na macanego sprawdzić, czy włóczka mi się spodoba. Taka ZORZA na przykład – dla mnie fuj. Albo PUCHATKA. No gryzą mnie w palce, choć znajome dziergaczki się dziwią, bo ona luzik, mogą dziergać. A ja nie i koniec.
A jakie włóczki są u nas dostępne? Tu podam jedynie nazwy tych włóczek, którymi coś przerabiałam.
Najpopularniejszy z pewnością, i przystępny cenowo jest AKRYL.
Grubość, długość, motki (bo od razu napiszę – motki spotkamy 25g, 50g, 100g, czasem 150g – większych nie widziałam, co nie znaczy, że nie ma. Ale te występują najczęściej) – zależne od firmy i serii. Taki łódzki ARELAN, na przykład, ma kocią serię – najgrubszy jest KOT (156m/10dag), średni KOTEK (300m/10dag) oraz KOCUREK (520m/10dag).
Te, z których dziergałam, to wspomniana kocia seria (Kotek miły w dotyku, łatwo przesuwa się na drutach czy przez szydło, dziergam z niego szale wszelakie – niespecjalnie zauważyłam rozciąganie się, za to na pewno się mechaci, jak każdy inny akryl; nie lubię Kota, za gruby i za sztuczny, a Kocurek cieniutki, w sumie odczucia jak przy Kotku, ale rzadko z niego korzystam, ew. do łączenia z czymś innym), CLASSIC (o dziwo, mam wrażenie, że szalenie mało rozciągliwy, ogromną zaletą są PIĘKNE kolory, żywe i w wielu odcieniach, przędza cienka, po połączeniu 2 nitek grubość pi razy drzwi Kotka – ogólnie lubię, fajne na czapki, szale, bolerka, rękawiczki, mitenki…), PEARL (akryl z lekkim połyskiem, ciut grubszy niż Kotek, na pewno dość sztuczny w dotyku, ale znośnie, nie gryzie w palce – świetny na szale, dziecięce sweterki – choć te na drutach robiłam, i o dziwo nie porozciągały się w praniu a wrzucam do pralki i nawet wiruję; ogólnie jestem na tak, kolorów sporo, włóczka wydajna – na szal 25cm szeroki, 2,2m długi poszło 2,5motka; co ważne, akryl ten też występuje w odmianie cieniowanej). Tyle znam osobiście, natomiast jest włóczek akrylowych mnóstwo. Opinie można poczytać na blogu RECENZJE WŁÓCZEK.
Ciekawą kategorią jest AKRYL Z DODATKAMI. Wełny, bawełny, wiskozy i tak dalej. Wszystko podane na banderoli. Miałam do czynienia z KALINKĄ (z dodatkiem wiskozy, cieniutka rzecz, długo się przekonać z tego powodu do niej nie mogłam, zdecydowanie widać oplatającą nić wiskozy, dzięki czemu przędza jest dwukolorowa; wydaje się, że cholerstwo będzie się strasznie plątać i supełkować, a tu miłe zaskoczenie – wcale nie; robiłam bolerko kalinkowe, wyszło ciekawie), ALWAYS MAGIC (z wełną, ta co prawda dopiero czeka na przerobienie, za to zapewniam, że cudnie miękka, piękne kolory – z tym, że ja melanże wszelkie i barwione włóczki uwielbiam – i gdyby nie to, że teraz mam fazę szydełkową, a włóczkę nabyłam z przeznaczeniem na druty – już bym robiła coś), OLIVIA (z wełną, ciut mnie w palce gryzła, ale przebolałam, ogólnie niespecjalnie miękka rzecz; minus za niewielki wybór kolorów, plus za ładne mieszanki cieniowane), PADISAH (z wełną, sama nie dziergałam, miałam w dłoni i macałam wyrób – plus OGROMNY za przepiękne kolory cieniowane, no arcydzieło wręcz, natomiast sama przędza…. hmmm, dziwna w dotyku – absolutnie nie jest nieprzyjemna, ale nietypowa – śliska dość, gładka taka – niech się zaglądająca tu osoba pewna wypowie ;) ), PAMPAS (z wełną, BARDZO gruba rzecz, skutkiem czego mało wydajna, nadaje się z pewnością na cieplutkie kominy, szalo-czapki, narzutki i tak dalej), MAGIC DESIGN (z wełną, o ile pamiętam dobrze to jest jej 20%, cudownie miękka włóczka, w pięknych melanżach i żal wielki, bo producent wycofuje się z polskiego rynku – jeśli macie możliwość zakupu, polecam, bo warto, a potem nie będzie; robiłam z niej sweterek dla córki, dla siebie bezrękawnik, i mam zapasik na kolejny i na jeszcze jeden sweterek dziecięcy – a jakże, pomalutku wykupuję zapasy w zaprzyjaźnionym sklepie ;) ).
Na dzisiaj tyle, ciąg dalszy włóczkowej epopei nastąpi :-)
czwartek, 16 grudnia 2010
Podstawy szydełkowania – cz. I
Temat zaczynam na prośbę kilku osób.
Z góry zaznaczam, że nie jestem żadnym ekspertem, choć szydełko pierwszy raz miałam w ręku w wieku 7 czy 8 lat. To, co wiem, pochodzi od mojej cioci, z książek, Internetu, ze szkółki na forum Craftladies. No upariuch ze mnie i jeśli czegoś nie wiem, nie potrafię – szukam rozwiązania.
Wszystko, co tu napiszę, to moje prywatne opinie, odczucia, absolutnie też proszę tego nie traktować jako jedynej słusznej drogi ;) Bo już choćby taki drobiazg – ja trzymam szydło od góry, a znam mnóstwo osób, które trzymają sprzęt jak długopis. A mnie tak niewygodnie, co nie znaczy, że inny sposób trzymania jest zły.
A, i jeszcze jedno – jako, iż własnych fotek na razie nie posiadam, podaję linki do sklepów. Różnych, coby reklama sprawiedliwa była :d
No to sruuuuu…
SZYDEŁKA – jakie?
A różne. Do serwetek posiadam serię TULIP. Mają złoconą końcówkę (nawet nie wiem po co), rozmiary malutkie (w poniższym sklepie są akurat 0,6 – 1,6mm, absolutnie nie posiadam wszystkich. Serwetki najczęściej robię 1mm, 1,5mm, 2mm, 2,5mm). Co ważne – są to szydełka BEZ rączki, na początku trudno było mi się przyzwyczaić, bo to cienkie takie jakieś. Z rączką też posiadam, nie mam pojęcia, co to za firma, nabyłam drogą kupna w lidlu 3pak, 1,5mm, 2mm, 2,5mm. Tanie były i tyle. Nie są złe, absolutnie.
SZYDEŁKO Z RĄCZKĄ (i tu reklamą muszę polecieć, gdyż całe życie zaopatrywałam się w sklepie stacjonarnym – to jednym, to drugim, rujnując się finansowo – a w fastrydze.pl za 7 szydełek aluminiowych w teflonie, które bardzo lubię, dałam 33zł! w stacjonarnym jedno 14zł… ).
Nie wiem, czy szydła z rączką są też grubsze? Nie widziałam, szczerze mówiąc.
Zapewne są też inne firmy, produkujące szydła serwetkowe, ja akurat na tulipy najczęściej trafiam. Popularne, skubańce. Aczkolwiek chyba firma ma tu najmniejsze znaczenie?
A jaka nić na takie szydła? Dla mnie – bawełna. Np. MAXI, Ariadna. Nie lubię tradycyjnych kordonków, tych najzwyklejszych takich, bo za cienkie. A taka MAXI nadaje się na szydło 1,5 – 2. A tak naprawdę na każdej nici jest podane, czym ją przerabiać i najczęściej podane jest dobrze.
Szydełka do wełny – moje ulubione to takie aluminiowe w teflonowym oplocie. Z prostego powodu – jest nieco cieplejsze w dotyku (tak, aluminiowe bez teflonu szybko się nagrzewa, ja jednak nie lubię takiego zimnego brać w dłoń, no taka fanaberia), i dodatkowo – ale to bardziej przy drutach ma znaczenie – gdy 2 się ocierają o siebie, nie zgrzytają. Posiadam firmy PONY, cenowo nie rujnują, a całkiem porządne. O, takie:
Co ważne – do numeru 5,5 są to szydełka aluminiowe, od 6 są plastikowe. I racja – mam taką 8, bezfirmową, metalową – ciężka jak szlag.
Jeśli chodzi o ilość – polecam mieć taki zestawik (nawet, jeśli ktoś zakłada, że będzie tylko grubaśne rzeczy szydełkował – cieńsze szydło super nada się do przeciągania nitek) – od numeru 2 do tej 6, lecąc co połówkę (czyli 2mm, 2,5mm, 3mm i tak dalej). Nie trzeba od razu, ale warto mieć. No, a jeśli ktoś chce w ogóle szydełkować i nie być ograniczonym grubością szydła (a grube włóczki są takie piękne niektóre!), to koniecznie do tej 10 zbierać.
Nieźle też szydełkuje mi się takimi aluminiowymi, kolorowymi, bez oplotu co prawda, zimne w dotyku najpierw, ale jakoś mi dobrze leżą w ręce:
Nie mam pojęcia, co to za firma. Nie mam swoich, ciotce podbieram ;)
Odrębną rzeczą są szydełka plastikowe. Grubaśne. Za to lekkie. Do grubej włóczki, albo do wielonitkowej. Nie robiłam takimi, za to zanabyłam na prezent i trzymałam w ręce takie:
Leciuteńkie, i zadziwiająco dokładnie wykonane – nie mają żadnych zadziorów. Teraz widzę, że rozmiary już od 4,5mm – ale nie mogę powiedzieć nic o robieniu nimi. Może ktoś się wypowie? Chociaż szczerze mówiąc, mam plastikową 6 (acz w teflonie) i dziwnie mi się nią robi, taką lekką…
------------------------------------
A jaka włóczka do szydełek? Chyba każda, która nam się podoba. Jak dobrać sprzęt do grubości nitki podane jest zawsze na banderoli motka (co nie znaczy, że ślepo tego trzeba się trzymać) lub w przepisie na ubranie (i tego raczej już się trzymamy). Robiąc z głowy – warto pamiętać, że jeśli włóczka domaga się szydła nr 4, to robiąc grubszym otrzymamy luźniejszy splot, robiąc coraz cieńszym – ścisły, zbroja rycerska normalnie ;)
Jeszcze o numeracji = u nas większość dostępnych firm leci numeracją metryczną, tą 3:
Zdjęcie rzecz jasna sieciowe, krąży od lat…
piątek, 10 grudnia 2010
Robimy szaliki i czapki dla afgańskich dzieci – przyłącz się!
Na zaprzyjaźnionym forum nauczycielskim dzisiaj znalazłam taką oto informację:
http://medicus.amp.edu.pl/index.php/trwajce-akcje/pomoc-dla-afganistanu.html
Mnóstwo z zaglądających tu dzierga, a przecież do zrobienia szala wystarczą prawe-lewe oczka (a niechby tylko jedne), czy słupki…
Przyłączmy się do akcji = tak łatwo przychodzi nam karmienie pajacyka, pomaganie schroniskom dla zwierząt, pomóżmy i dzieciakom z Afganistanu… Ja wiem, że i u nas dzieci marzną i głodują, ale w Polsce mogą liczyć mimo wszystko na jakąś pomoc, a tam? Nie jestem w stanie wyobrazić sobie takiego nie-życia.