sobota, 18 grudnia 2010

Podstawy szydełkowania – cz. II

Kolejna notka, bo taka jedna mnie pogania ;)

Szydełka już mamy? Mamy. No to jeszcze wartało by jakieś nici, czy coś…

Choć polski rynek w porównaniu z zagranicznymi jest, mam wrażenie, dość ubogi we włóczki, to można wśród nich znaleźć coś naprawdę ładnego. Czasem cena powoduje palpitacje serca, a czasem błogość na twarzy naszej. Jednak nie zawsze drogie nici są świetne, a tanie – fatalne.

Co istotne przy doborze włóczki? Na pewno jej przeznaczenie – koniakowskie stringi z czego innego, a szal zimowy z innego. Jeśli dziergamy wg schematu – to raczej trzymamy się albo ścisłych wytycznych co do materiału, ew. kupujemy zamiennik innej firmy patrząc na to, by ów zamiennik był takiej samej długości w motku. Osobiście odradzam kupowanie w miejsce np. bawełny – akrylu czy cienkiej wełny. Każda nić zachowuje się inaczej, taka bawełna rozciąga się słabo, a akryl a i owszem, więc zamiast ślicznej spódniczki możemy mieć obszarpaną kiecę do kostek po kilku praniach. Natomiast czasem schemat podaje konkretną włóczkę konkretnej firmy – niedostępnej na naszym rynku (taka gazetka jest, SWETRY i DAMA W SWETRZE – ciekawe propozycje, ale włóczki niemalże nieosiągalne, ew. bardzo drogie – prawie na pewno poszukamy zamiennika). I tu spokojnie zamieniam bawełnę firmy X, 200m/100dag, na bawełnę firmy Y, 195m/100dag. Nie będę się kłóciła o 5 metrów ;) Ale ogólnie ZAWSZE sprawdzamy, co też banderola nam mówi (a podaje wagę, długość nici w motku, numer partii i serię koloru, jakich drutów i szydełka użyć no i sposób dbania o przędzę).

Co jeszcze – ja lubię na macanego sprawdzić, czy włóczka mi się spodoba. Taka ZORZA na przykład – dla mnie fuj. Albo PUCHATKA. No gryzą mnie w palce, choć znajome dziergaczki się dziwią, bo ona luzik, mogą dziergać. A ja nie i koniec.

A jakie włóczki są u nas dostępne? Tu podam jedynie nazwy tych włóczek, którymi coś przerabiałam.

Najpopularniejszy z pewnością, i przystępny cenowo jest AKRYL.

Grubość, długość, motki (bo od razu napiszę – motki spotkamy 25g, 50g, 100g, czasem 150g – większych nie widziałam, co nie znaczy, że nie ma. Ale te występują najczęściej) – zależne od firmy i serii. Taki łódzki ARELAN, na przykład, ma kocią serię – najgrubszy jest KOT (156m/10dag), średni KOTEK (300m/10dag) oraz KOCUREK (520m/10dag).

Te, z których dziergałam, to wspomniana kocia seria (Kotek miły w dotyku, łatwo przesuwa się na drutach czy przez szydło, dziergam z niego szale wszelakie – niespecjalnie zauważyłam rozciąganie się, za to na pewno się mechaci, jak każdy inny akryl; nie lubię Kota, za gruby i za sztuczny, a Kocurek cieniutki, w sumie odczucia jak przy Kotku, ale rzadko z niego korzystam, ew. do łączenia z czymś innym), CLASSIC (o dziwo, mam wrażenie, że szalenie mało rozciągliwy, ogromną zaletą są PIĘKNE kolory, żywe i w wielu odcieniach, przędza cienka, po połączeniu 2 nitek grubość pi razy drzwi Kotka – ogólnie lubię, fajne na czapki, szale, bolerka, rękawiczki, mitenki…), PEARL (akryl z lekkim połyskiem, ciut grubszy niż Kotek, na pewno dość sztuczny w dotyku, ale znośnie, nie gryzie w palce – świetny na szale, dziecięce sweterki – choć te na drutach robiłam, i o dziwo nie porozciągały się w praniu a wrzucam do pralki i nawet wiruję; ogólnie jestem na tak, kolorów sporo, włóczka wydajna – na szal 25cm szeroki, 2,2m długi poszło 2,5motka; co ważne, akryl ten też występuje w odmianie cieniowanej). Tyle znam osobiście, natomiast jest włóczek akrylowych mnóstwo. Opinie można poczytać na blogu RECENZJE WŁÓCZEK.

Ciekawą kategorią jest AKRYL Z DODATKAMI. Wełny, bawełny, wiskozy i tak dalej. Wszystko podane na banderoli. Miałam do czynienia z KALINKĄ (z dodatkiem wiskozy, cieniutka rzecz, długo się przekonać z tego powodu do niej nie mogłam, zdecydowanie widać oplatającą nić wiskozy, dzięki czemu przędza jest dwukolorowa; wydaje się, że cholerstwo będzie się strasznie plątać i supełkować, a tu miłe zaskoczenie – wcale nie; robiłam bolerko kalinkowe, wyszło ciekawie), ALWAYS MAGIC (z wełną, ta co prawda dopiero czeka na przerobienie, za to zapewniam, że cudnie miękka, piękne kolory – z tym, że ja melanże wszelkie i barwione włóczki uwielbiam – i gdyby nie to, że teraz mam fazę szydełkową, a włóczkę nabyłam z przeznaczeniem na druty – już bym robiła coś), OLIVIA (z wełną, ciut mnie w palce gryzła, ale przebolałam, ogólnie niespecjalnie miękka rzecz; minus za niewielki wybór kolorów, plus za ładne mieszanki cieniowane), PADISAH (z wełną, sama nie dziergałam, miałam w dłoni i macałam wyrób – plus OGROMNY za przepiękne kolory cieniowane, no arcydzieło wręcz, natomiast sama przędza…. hmmm, dziwna w dotyku – absolutnie nie jest nieprzyjemna, ale nietypowa – śliska dość, gładka taka – niech się zaglądająca tu osoba pewna wypowie ;) ), PAMPAS (z wełną, BARDZO gruba rzecz, skutkiem czego mało wydajna, nadaje się z pewnością na cieplutkie kominy, szalo-czapki, narzutki i tak dalej), MAGIC DESIGN (z wełną, o ile pamiętam dobrze to jest jej 20%, cudownie miękka włóczka, w pięknych melanżach i żal wielki, bo producent wycofuje się z polskiego rynku – jeśli macie możliwość zakupu, polecam, bo warto, a potem nie będzie; robiłam z niej sweterek dla córki, dla siebie bezrękawnik, i mam zapasik na kolejny i na jeszcze jeden sweterek dziecięcy – a jakże, pomalutku wykupuję zapasy w zaprzyjaźnionym sklepie ;) ).

Na dzisiaj tyle, ciąg dalszy włóczkowej epopei nastąpi :-)

3 komentarze:

a. pisze...

No cóż... Nitki to w ogóle inny świat dla mnie.
Ale 'wartało by' mnie kupiło! I przypomniało, że w poniedziałek mam wykład z matematyki z kobietą od: "najpodstawowiejszych podstaw matematyki i najpierwszejsze obliczenia niewiadomej z Ygrekiem"

Theli pisze...

Padisaha raczej bym nie użyła do szydełka, ta włóczka bardzo łatwo się rozplata, a pampas jest tak gruba, że na szydełku wyszłaby pewnie z niego zbroja :).

oMamusiu pisze...

Myślę, że to będzie jedno z moich postanowień noworocznych:) Będę szydełkować w rytm Mozarta granego przez matę edukacyjną oSynka;)